niedziela, 22 maja 2016

Mam fejma. Fejma mam.

Miałam już iść spać, ale jakoś natchnęło mnie na posta. Temat jest dość popularny. 

21 wiek, muzyka, aktorstwo, sport, moda, a do tego telefon przyczepiony do ręki, Internet, social media i… FEJM.
Zauważyłam, że to ostatnie jest dla większości osób najważniejsze. Ludzie łapią się wszystkiego, by liczba lajków wzrosła. Nawet do tego stopnia, że pojawiają się komentarze "l4l", "follow za folllow". "oddaję".

Jak wstawiłam swój pierwszy cover do sieci to nie miałam w głowie ani jednej myśli, że dzięki temu stanę się sławna, zyskam mnóstwo lajków i będę królować we wszystkich śniadaniówkach. Nigdy nie pomyślałam, że znajdą się osoby, które zaczną interesować się nie tylko moją muzyką, ale też moją osobą. Tym, co robię na co dzień, że będą słuchać tego, co mówię, będą czytać co tu piszę… 
To były jakieś odległe krainy, coś niemożliwego. Liczyła się moja pasja. Śpiewanie i przede wszystkim tworzenie było, jest i zawsze będzie dla mnie czymś, co uwalnia drugą Magdę. Pewną siebie i bez żadnych przeszkód do pokonania.

Wrzucałam i nadal wrzucam do Internetu nagrania jak śpiewam, gram, bo po prostu cieszę się z postępów mojej ciężkiej pracy. Dzielę sie tym progresem. Nie pokazuję sie jako osoba idealna tak, jak to robią niektóre dziewczyny na Instagramie. Dziubek, najlepsze ubrania, pięknie ułożone włosy i make up. To niby nic złego, ale reprezentujmy sobą coś więcej. Pracujmy, a potem pokażmy szczere efekty tej pracy. Pracy, która tak naprawdę powinna być dla nas przyjemnością. 


Bardzo cieszę sie, że Was mam. Motywujecie, by mimo hejtów wrzucać nagrania i dalej pokazywać swój rozwój, by pozwolić innym poznać mnie i moją muzykę. By zdobyć tak naprawdę fejm, ale tę lepszą odmianę. Fejm, który się zgadza, bo na to zapracowaliśmy.

To przecież normalne, że najpierw jest spektakl, a potem wielkie brawa od publiczności. Najpierw trzeba poćwiczyć, a potem można się cieszyć z uzyskanego efektu... dlatego właśnie nie rozumiem skąd u ludzi pragnienie sławy "ot tak".
No cóż,  "dymi im flow i nikt im go nie przejmie" :))


+ zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia






Łęka! Pięknie było!

Dzięki Stanisławów!

Prezent od najdzielniejszych dzieciaków na świecie <3 Koncert w Centrum Zdrowia Dziecka

środa, 4 maja 2016

tęsknię.

Ostatnio cały czas piszę tu o swoich przemyśleniach. W końcu w nazwie bloga znajduje się moje imię i nazwisko, więc dziś trochę podzielę się tym, co u mnie słychać, a mianowicie moją majówką. Działo się naprawdę dużo. To były pracowite dni. Może to się wydawać paradoksalne, ale właśnie wtedy wypoczywam najbardziej. 

W sobotę Warszafka. Razem z Jonaszem Wróblem i Kubą Zaborskim coś tam ponagrywaliśmy. Pomogłam chłopakom dopiąć wszystko na ostatni guzik. 
Spędziliśmy ze sobą calutki dzień. W domu byłam dopiero o 2 w nocy, a to dlatego, że przez przypadek nasza ekipka trafiła na koncert Adama Lamberta. Damian i Jonasz mieli już bilety. Ja z Kubą mieliśmy już się pożegnać, a nagle okazało się, że chłopaki załatwili nam bilety. Było pięknie. Wokal Adama Lamberta powala totalnie. Miaaaaazga! Wielkie show. Tyleeee muzyki jednego dnia <3

Bałam się "pokoncertowego doła", ale na szczęście na drugi dzień jechaliśmy do studia nagrań, gdzie razem z finalistami konkursu, o którym było ostatnio dużo szumu na moim blogu nagrywaliśmy piosenkę #damyrade. 
Nie mogę się doczekać efektów. Naprawdę daliście czadu. Sumując, przejechaliście jakieś 3000km, żeby spełnić swoje marzenia. Najpiękniejszym widokiem jest uśmiech drugiej osoby, który pojawił się dzięki Tobie. Takie uśmiechy zobaczyłam u Was i byłam na maxa szczęśliwa.
Wracając do domu zrobiło się smutno. Nikt nie lubi pożegnań... Tęsknię.

Po tych dwóch pracowitych dniach wpadłam w jakiś dziwny stan. Depresja czy co?? Sama nie miałam już pojęcia, wiem tylko, że jakoś tak samotnie się czułam bez Was. Został tylko Jonasz i Damian, bo 3 maja graliśmy koncert w Stanisławowie. Było pięknie!

Dziś Jonasz wrócił do domu, a ja odpoczywam i zdrowieję, bo chyba coś mnie bierze. W niedzielę muszę czuć się dobrze, bo razem z naszą ekipą - Kuba, Jonasz, Damian i ja - jedziemy na finał Must Be The Music. Oglądajcie, może gdzieś dojrzycie nasze mordki :D

A następnego dnia koncert w Centrum Zdrowia Dziecka dla najlepszych i najsilniejszych dzieciaków na tej ziemi. 

Łapcie masę zdjęć z mojego telefonu i od Was. Prosiliście, więc teraz możecie je pobierać i wstawiać gdzie tylko chcecie.

Buzioooole!