środa, 19 października 2016

Może nie zrozumiecie, ale musiałam.

Myśl, z którą codziennie wstaję rano - "po marzenia". Czasem jest gorzej, czasem lepiej mi to wychodzi, ale zawsze próbuję być choć jeden szczebelek wyżej od poprzedniego dnia. 

Nigdy nie chciałam żyć jak wszyscy. Szkoła, praca, rodzina były dla mnie zawsze odległymi krainami, dlatego też chyba jestem w tym miejscu, w którym teraz stoję i wciąż w mojej głowie krążą marzenia. Choć od kilku dni jest trochę inaczej... 

Ehhh już czuję, że ten post będzie bardzo poplątany haha.

Lećmy dalej. 

Ostatnio słyszę od bliskich, od znajomych, że pewnych rzeczy nie da się ominąć, że człowiek jest tylko człowiekiem i potrzebuje poczuć każdego rodzaju emocji. Potrzebuje być szczęśliwym, smutnym, zranionym, kochanym.

Czuję się teraz jakby obok mnie stała druga Magda i mówiła, że tak jest, a ta pierwsza wciąż powtarzała, że najpierw marzenia. 

Uwierzcie, że dziwne uczucie. To chyba dlatego też budzę się w nocy kilka razy jak jakiś ochroniarz, który przez przypadek zasnął w pracy i co chwilę ocknie się, żeby sprawdzić czy wszystko jest okej.

U mnie wszystko jest naprawdę okej. Jestem szczęśliwa, bo ostatnio poznałam cudownych ludzi, bo chodzę do szkoły, która rozwija moje umiejętności, ale boję się zarazem, że doznanie różnych emocji sprawi, że marzenia ustawią się w mojej głowie w drugim rzędzie. 

Tak. Trochę się martwię, ale z drugiej strony... wiecie co mnie najbardziej pociesza, kiedy tak rozmyślam? 

To, że wszystko zależy ode mnie. Niech się dzieje co chce, ja wiem, że nigdy nie pozwolę na to, żeby moje marzenia, które czasem nawet nie są dokładnie określone i nazwane "po imieniu" się nie spełniły. Nawet jeśli poddam się hmmm po prostu człowieczeństwu i tego, czego każdy z nas powinien, a może nawet musi doświadczyć :)

Dużo tu niedomówień, ale mam nadzieję, że w jakimś malutkim stopniu zrozumiecie mnie i moje ostatnie rozkminy.

Życie jest tylko jedno. Trzeba dać się ponieść temu, co w danym momencie czujemy, czyli dokładnie tak, jak jest na scenie. Trzeba dostać czasem kopniaka od życia, a czasem można dostać też coś miłego.

Zastanawiam się, którą Magdą jestem, pisząc tego posta... trochę się chyba też pogubiłam, ale co tam!

A niech się dzieje! 

Dobranoc.




piątek, 7 października 2016

Ludzie.

Miesiąc minął od czasów blogereczki Magdy. Dużo się pozmieniało. Szkoła, nowi ludzie, subów na YouTube tez jest trochę więcej :D

Wydawałoby się, że skoro zaczęłam tak szkolnie to zaraz zacznę się użalać, że nie mam czasu, dużo nauki, stres. Skłamałabym, gdybym nie powiedziała, że wybrałam sobie mega trudny kierunek i to, co wypisałam mi kompletnie nie towarzyszy. Patrząc na tę pozytywną stronę szkoły i wychodzenia ze swojego pokoju zastawionego różnymi muzycznymi sprzętami to jestem szczęśliwa, że wokół mnie pojawili się ludzie, znajomi, z którymi mogę pogadać o codzienności. Nie tylko dzięki szkole mam większy kontakt z osobami, które bardzo dużo wnoszą do tego świata. Eventy to też kolejny rozdział, ale nie będę rozpisywać się o tym jakich to mam kolegów, koleżanki, przyjaciół. Wiadomo, że najlepszych na świecie. Wy o swoich powiecie tak samo.

Chcę tym wstępem uświadomić Wam, że każdy z nas ma w sobie coś pięknego, coś czym wyróżnia się na tle innych, dlatego nie powinnismy zamykać się w domu i szukać szczęścia w szafie skoro do szczęścia jest jeszcze bliżej. Tym szczęściem są po prostu ludzie.
Jeżeli siedzicie właśnie przed komputerem czy z komórką w ręku to napiszcie do jakiegoś swojego kumpla, do koleżanki. Na pewno zrobi im się miło. Tylko nie wyjeżdżajcie z "co tam?" Plis haha. To najtrudniejsze pytanie świata, które prowadzi do przepaści :D skończy się na "aha" z kropką. I nie wiadomo co sobie myślec dalej.

Ostatnio bardzo doceniam to, że widzę się z ludźmi w rzeczywistości. Fakt, że mieszkam w social mediach trochę mnie przygnębiał i dlatego bałam się tego jak odbiorą mnie inni, kiedy już nie będę online ani nie będę stała na scenie. Jakaś bariera.

Social media są czymś niesamowitym, ale nie zapominajmy, że ludzie nie są zielonym kółeczkiem widniejącym na fejsbukowym czacie. oni istnieją naprawdę.
Potrafią ranić, potrafią krzywdzić, ale potrafią też cieszyć, uszczęśliwiać, zabawiać, wspierać. Wszystko z tego jest potrzebne. Wszystko trzeba przejść.

Korzystajmy, że ich mamy, że możemy doznać tego, jak ktoś nas oszukał i jak ktoś sprawił, że się uśmiechnęliśmy. Dzielmy się naszym dobrem, naszymi doświadczeniami. Nie bójmy się rozmawiać, bo to największy błąd. Bądźmy sobą i odkrywajmy siebie wzajemnie.
I to oto zakończenie przerodziło się we wstęp do mojego nowego filmiku na yt, żeby zaakceptować siebie. Zróbcie obczajkę dziś o 16:00 :)