czwartek, 10 października 2013

...

Hej!
Ostatnio nie miałam zbytnio czasu, by tu napisać i przyznam się, że już od paru dni nie mam na nic ochoty, a czasami chciałabym zapaść się pod ziemię. "Po co ja to robię, przecież to wszystko jest bez sensu..." - to siedziało w mojej głowie przez kilka dobrych dni. Zazwyczaj patrzę pozytywnie na świat, a ostatnio było zupełnie inaczej, ale chyba każdy ma te lepsze i gorsze dni. Na szczęście jest muzyka, która zawsze pomaga :D Tym razem też podziałała.
Byłam na spektaklu "Moja Nina" w Tetrze Syrena.
Spektakl, będący połączeniem monodramu i recitalu złożonego z piosenek Niny Simone powstał w wyniku fascynacji polskiej aktorki włoskiego pochodzenia - Moniki Mariotti - życiem i twórczością afroamerykańskiej gwiazdy jezzu XX wieku. Zmagająca się z rasizmem i dyskryminacją od najmłodszych lat Nina Simone (właściwie Eunice Kathleen Waymon) była klasycznie wykształconą instrumentalistką, marzącą przede wszystkim o karierze pierwszej czarnoskórej pianistki koncertowej. Po odrzuceniu jej kandydatury do stypendium (bez wątpienia z powodów rasowych), zarabiała grając i śpiewając do kotleta. Tak zaczęła się jej droga na szczyt sławy w muzyce jazzowej, oraz walki na rzecz równości.
Niesamowity! Naprawdę polecam! Cieszę się, że mogłam być, usłyszeć, zobaczyć. Całość dotarła w sam środek serducha. Takie kulturalne spędzenie wieczoru to bardzo dobry sposób na przemyślenia, na odcięcie się od rzeczywistości. Od razu inaczej zaczyna się postrzegać świat.
Powoli powracam do normalności i nareszcie mogę wyznaczać sobie nowe cele, plany i iść do przodu. Chyba nie warto tracić czasu na takie złe humory. Nie ma sensu patrzeć wstecz. Trzeba cieszyć się tym, co mamy, tym, co osiągnęliśmy i dalej podążać za marzeniami :)
Miłego dnia! 
Magda



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz