piątek, 18 marca 2016

Śpiewałam z Margaret!!!

Za każdym razem staram się, aby moje posty nie do końca dotyczyły mnie, a moich doświadczeń. Opisywanie uczuć, wnoszenie czegoś zwykłego, prostego, a mimo tego wartego przypomnienia to chyba krótki opis mojego bloga. Tym razem też poprzez siedzące we mnie emocje chcę przekazać, że każde wydarzenie w naszym życiu, większe lub mniejsze bardzo dużo znaczy, a wszystko, co robimy ma sens. 

Kilka tygodni temu postanowiłam sobie odpocząć od mojej codzienności. Chciałam zrobić coś innego niż zazwyczaj, poszukać inspiracji do nowego singla, nie mieć czasu na swoje muzyczne sprawy i nie martwić się tym, że istnieje coś takiego jak terminy. Ostatnio zbyt wiele rzeczy rozpisuję w kalendarzu i pomyślałam, że jak zamknę go na tydzień to nic się nie stanie, a ja na dodatek zdobędę siły na kolejne dni. 

15.03.2016 - koncert Years&Years. 
Było niesamowicie! Chłopaki tak dali czadu... Były łzy, była radość. Takie koncerty zawsze dają mi do myślenia. Najpierw jest żal, że już się skończyło, a potem wielki kopas w dupas, żeby robić wszystko, by kiedyś też stanąć na takiej scenie.

16.03.2016 - moja cotygodniowa lekcja śpiewu
To był dzień po koncertcie Years&Years, dlatego siedziała we mnie wielka pustka. Nie wiedziałam za co się złapać, czego czepnąć i od czego zacząć. Tak, jakbym nagle musiała zacząć od początku. Dziwny stan. Podobno taki istnieje i nazywa się "pokoncertowym stanem". Mimo wszystko poszłam na lekcję, bo przecież, żeby być coraz lepszym to nie ma obijania. Tylko praca doprowadzi do celu
Tym razem wyniosłam z tej lekcji więcej niż zazwyczaj. Zrozumiałam, że czasami brak naszej pewności siebie to piękna rzecz. Niesie ze sobą coś, co sprawia, że jesteśmy wyjątkowi - skromność, a ludzi skromnych rzadko teraz znaleźć na tym świecie. Czyli w naszych słabych stronach szukajmy pozytywów. Nie ma sensu zataczać błędnego koła. To tylko sprawia, że nie czujemy się dobrze, a przecież uśmiech na naszej twarzy powinien pojawiać się jak najczęściej.

17.03.2016 - ekskluzywny koncert Margaret #eska360
Na tym koncercie chciałam się po prostu dobrze bawić. I bawiłam się świetnie, ale nie pośród publiczności, a na scenie razem z Margaret i jej zespołem!!
Margaret wzięła mnie za rękę, założyła mi koronę i oddała swój mikrofon. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, ale gdy zaczęłam śpiewać to tak, jakbym zaczęła nagle latać nad pięknymi widoczkami. Coś niesamowitego! Tego uczucia nie da się opisać, ale to chyba dowód na to, że scena to moje miejsce. To tam znikają moje problemy, bariery. To tam nie ma sytuacji bez wyjścia, tam wszystko jest możliwe. Piękna sprawa. Nie potrafię tego wyrazić słowami, dlatego każdemu człowiekowi życzę doznania czegoś podobnego. Nie musi być to scena. Scena to mój dom i dla mnie to uczucie jest tylko tam, ale jeśli Wy kochacie jeździć na koniach to Wasze miejsce to siodło, jeśli gracie w piłkę to boisko i publiczność, która wykrzykuje Wasze nazwisko, itd.
Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że takie rzeczy pojawiają się w moim życiu wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebuję, ale jeśli Ktoś na górze sprawia mi takie przyjemności to dziękuję z całego serca.
Nie wiem jak wyszło, ale cała eskowa ekipa mówiła, że świetnie, na Instagramie też napisali mi, że było super, tak samo Margaret i jej muzycy. Wszyscy gratulowali. Niewiele pamiętam, bo takie sytuacje odbierają pamięć natychmiast, ale to uczucie jak dostałam mikrofon do ręki i zaczęłam śpiewać zostanie w mojej głowie na zawsze. 
Cały koncert Margaret, a także mój malutki występ będziecie mogli obejrzeć już 2 kwietnia na EskaTV i eskago.pl

19.03.2016 - koncert Dawida Kwiatkowskiego
Na to wydarzenie jadę dopiero jutro. Nie jestem fanką Dawida. Znamy się i bardzo wspieram go w tym, co robi. Rozwija się, chce się rozwijać i to jest dla mnie piękne. Mimo tego, że dużo już osiągnął to nie spoczął na laurach. Tak powinno być, bo przecież uczymy się całe życie i każdego dnia powinniśmy dawać z siebie odrobinę więcej dobra niż dnia poprzedniego. Mam nadzieję, że spodoba mi się jego nowa trasa i zwyczajnie, po koleżeńsku będę dumna.

Ci wszyscy młodzi ludzie, którzy robią coś swojego, mają pasje, wyróżniają się od "ponuraków", dla których każdy dzień zaczyna i kończy się tak samo. Ani kroku w przód, ani w tył, żadnych wyzwań, planów, marzeń. 
Pamiętajcie, że to właśnie oni wyśmiewają się z nas i nie wierzą w to, co chcemy osiągnąć. Są zawsze krok za nami, dlatego nie warto się nimi przejmować.

Kończę już, dajcie znać jak byliście bądź będziecie na którymś z koncertów. 
Trzymajcie się ciepło i łapcie kilka fotek!